Zawsze wydawało mi się, że
rzucając palenie czy przechodząc na dietę najtrudniejsze są pierwsze 3 dni, no
może góra tydzień. W moim przypadku, w walce z kosmetykoholizmem jest zupełnie
inaczej. Pierwszy miesiąc od 27 maja do końca czerwca był dla mnie lekki i
przyjemny. Zakupy kosmetyczne przestały dla mnie istnieć, zajęłam się
przygotowaniami ślubnymi, spotkaniami ze znajomymi. Zwracałam większą uwagę na
to jak i co jem, zakupiłam kilka ciekawych książek. Byłam bardzo zadowolona, że
pieniądze nie idą na kosmetyki ale
wyjście do kina czy teatru, dobrą książkę czy zdrowy smakołyk. Myśląc, że tak
ma przebiegać mój odwyk uśmiechałam sie sama do siebie, bo zapowiadało sie
bezboleśnie. Lekki, przyjemny odwyk od zakupów kosmetycznych - czego chcieć
więcej.
Źródło |
I nagle pewnego dnia przyszedł ten kryzys,
kryzys ze zdwojoną siłą. Pewnego lipcowego dnia obudziłam się z myślą, że to
wszystko nie ma sensu, że nie dam rady i chcę się poddać i iść na zakupy
kosmetyczne. Było to tak silne że chodziłam cały dzień struta i zdołowana. Z
jednej strony czułam nieodpartą chęć pójścia do drogerii, pomacania kosmetyków
i kupienia czegokolwiek byle tylko zaspokoić głód zakupowy. Z drugiej strony
miałam w myślach czas jaki juz wytrzymałam, sukces jaki odniosłam nie kupując w
czerwcu. Byłam rozdarta i nie wiedziałam co zrobić. Koleżanki, z którymi porozmawiałam wspierały mnie, że
dam radę i że nie poddam się i nic nie kupię. Oj ciężko było! Z jednej strony
kuszenie by kupić coś, cokolwiek byle było kosmetyczne, z drugiej silna
motywacja by nie zaprzepaścić tego co już mi się udało osiągnąć.
Źródło |
Moim rozwiązaniem było
pochodzenie po sklepach z ubraniami, poprzymierzania nowych kreacji na lato czy
też jesień. Poprzymierzałam sukienki na wesele koleżanki, spódniczki, kilka
bluzek. Część z tych rzeczy kupiłam, bo po prostu są mi potrzebne. Stręczące myśli
o zakupach kosmetycznych całkowicie zniknęły, bo skupiłam się na tym, jaki
zestaw ubrań wybrać by wyglądać korzystnie na weselu koleżanki, w pracy. W domu
przejrzałam biżuterię, którą mogę nosić do nowych ubrań. Poczułam ulgę, bo kupiłam sobie coś fajnego,
zrobiłam sobie przyjemność i dobrze spędziłam czas.
Pewnie część z was pomyśli, że to
bez sensu, że z jednego nałogu mogę popaść w drugi, że nie powinnam nic
kupować. Ja tak nie uważam. Prowadzę bloga by wygrać z kosmetykoholizmem a nie
zakupoholizmem w ogóle. Nie jestem uzależniona od kupowania ubrań więc nie
widzę nic złego w tym by dla zaspokojenia chęci zrobienia zakupów kosmetycznych
poszłam na zakupy odzieżowe. Bo czy osoby odchudzające się nigdy nie miewają
gorszych dni ? Czy wtedy nie pozwalają sobie na chwileczkę zapomnienia i nie
kupują kawałka tortu? Czy palacze, którzy rzucają palenie nie posiłkują się
środkami z nikotyną by zaspokoić głód nikotynowy ale jednocześnie nie powrócić
do nałogu? Niestety ale wychodząc z jakiegokolwiek nałogu trzeba oszukać mózg,
który domaga się kosmetyków, palenia czy jedzenia. Ja odzyskałam dobry humor i
chęć do dalszej walki właśnie dzięki temu, że kupiłam sobie ładną spódniczkę i
bluzkę i chyba to jest najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz