Blog umarł, bo byłam przekonana, że temat zakupoholizmu i chomikowania wszystkiego co popadnie mnie już nie dotyczy. Do czasu... W wakacje poszalałam zakupowo. Najwięcej poszło na kosmetyki i ubrania. W zeszłym tygodniu zajrzałam do kartonu z zapasami kosmetycznymi i znów przeraziłam się. Wiesz co myślę? Że z zakupami jest tak jak z alkoholem. Dopóki nie pijesz to trzymasz się i jesteś silna, ale wystarczy że popuścisz i choć raz złamiesz swoje zasady. Koło zaczyna coraz szybciej się obracać i wpadasz w wir. Na początku nie zwracasz uwagi, że nałóg powraca, bo to tylko niewinne zakupy, jeden kieliszek. Ale kiedy zaczynasz się orientować, że coś nie gra, jest już dość późno. I tak jest ze mną. Niby tylko drobne zakupy w drogerii, a przy kasie idzie 150 złotych. Rossmann, Drogeria Natura, zakupy kosmetyczne podczas wycieczki zagranicznej i nim się obejrzałam znów 400 zł na kosmetyki poszło. Tak więc usiadłam w zeszłym tygodniu i podliczyłam ile czego mam. I znów czuję się podle, bo znów tonę w zapasach. Tak więc powracam do pisania tego bloga, bo jest to dla mnie jak odwyk.Wiem, że tu zagląda sporo osób. Odezwijcie się, zacznijmy razem tworzyć społeczność, która będzie sobie pomagać w walce z komplulsywnymi zakupami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz