sobota, 5 listopada 2016

Mój minimalizm - luksusowy minimalizm

Od jakiegoś czasu zauważyłam, że mam potrzebę życia lepiej ale skromniej. Nazwałabym to luksusowym minimalizmem. Do tej pory mogłabym określić siebie jako zbieracza, chomika, bo uwielbiałam zbierać wszystko na "ciężkie czasy". To zaowocowało mnóstwem rzeczy - kosmetyków, ubrań, biżuterii, dodatków, książek i wszystkiego co można nazwać określeniem "przydasie". 




Niestety część z tych rzeczy wcale nie była dobrej jakości. Wiecie tandetna plastikowa biżuteria, ubrania, w których nie czuję się do końca komfortowo, kosmetyki o słabym składzie itp. Niby mi to przeszkadzało, nie używałam tych rzeczy, ale też nie miałam na tyle odwagi by się ich po prostu pozbyć. Nie wiem czy to pod wpływem ciąży czy przeprowadzki do nowego mieszkania czy też pod wpływem książek i blogów o minimalizmie, mój punkt widzenia znacznie się zmienił. Z początku było mi niesamowicie trudno przełamać się i zacząć ogarniać przestrzeń. Szaleństwem wydawał mi się program, który wymyśliła Bogusia z bloga Piękno i minimalizm, a polegał on na wyrzucaniu codziennie/co tydzień/co miesiąc niepotrzebnych rzeczy. Bogusia opisywała to m.in w tych postach: 

Pozbądź się 365 rzeczy w 365 dni.


Myśląc sobie o takiej czystce czułam podekscytowanie, bo oczami wyobraźni widziałam ten ład, porządek i tylko rzeczy, które lubię, w których wyglądam jak milion dolarów, ale jednocześnie czułam zagubienie, bo nie wiedziałam od czego zacząć. I tak z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc podchodziłam do tematu jak pies do jeża, bo niby chciałam coś zmienić, ale może szkoda wyrzucać te kosmetyki, moda wraca i może założę ten sweter... Rozumiecie o co chodzi, prawda? Jednak przeprowadzka do nowego M coraz bliżej i jak to mówią to najlepszy moment na zmiany. Nowe, czyste mieszkanie to miejsce tylko na potrzebne i piękne rzeczy, a nie na graty i przydasie. Decyzja o czystce dojrzewała we mnie coraz bardziej, bo zaczęłam sobie wyobrażać jak zagracę nowe mieszkanie ciągnąc ze sobą wszelkie dobra nagromadzone przez ten czas. Bałam się tego chaosu i mnóstwa rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebuję. Przełamałam się w końcu i pewnego dnia pozbyłam się części niepotrzebnych rzeczy. 

To był impuls i  na pierwszy rzut poszły 3 ogromne worki ubrań, których już od dawna nie noszę. Ubrania na pewno przydadzą się potrzebującym, a ja przetarłam szlak w drodze do luksusowego minimalizmu. Nie jest to łatwe, ale zawsze w chwilach zwątpienia myślę o nowym mieszkaniu i o chęci by panował tam ład i porządek. Bardzo zależy mi na tym, by w szafach były tylko rzeczy, które noszę i w których wyglądam naprawdę dobrze. W łazience czy na toaletce mają znaleźć się tylko kosmetyki, których chcę używać, a nie przypadkowe kremy czy toniki, bo szkoda ich wyrzucić. Nazwałam to drogą do luksusowego minimalizmu, bo chcę posiadać jedynie rzeczy wartościowe, dobrej jakości i takie, które upiększają moje życie. Mam ochotę na więcej i już szykuję kolejne rzeczy do oddania, wyrzucenia, sprzedania.

A wam jak idzie walka z zakupoholizmem i chomikowaniem?

piątek, 12 lutego 2016

Co się działo jak mnie nie było - powracam

Cześć wszystkim!

Nie wiem co mam powiedzieć... Nie będę owijać w bawełnę i mydlić wam oczu. Po prostu zapomniałam o istnieniu tego bloga... Wiem, głupie, ale z drugiej strony ten czas był bardzo owocny. Odkąd przestałam tu zaglądać przestałam też kupować. Małżeństwo, praca i nowe obowiązki skutecznie wyleczyły mnie z obsesji kupowania kosmetyków. Ważniejsze stało się ugotowanie pożywnego obiadu, pójście z mężem do kina niż wrzucanie nowych kosmetyków do koszyka w drogerii. 


Na blog weszłam przypadkiem przeglądając strony i doznałam olśnienia! O matko! Ile kupowałam, ile pieniędzy poszło w błoto. Ile kosmetyków się zmarnowało. 

Niestety ale wiele kosmetyków po prostu musiałam oddać lub wyrzucić, bo data ważności się skończyła. Wiem, że wyrzuciłam tym samym wiele pieniędzy w błoto. 

Część z tym zachomikowanych kosmetyków mam do dziś i zużywam je w szybkim tempie żeby zdążyć przed mijającym upływem czasu. 

Zakupoholizm jest strasznie głupim nawykiem. Teraz to wiem, ale nadal muszę trzymać się na baczności, bo wiele ofert kusi. Z tego chyba nie można się wyleczyć w 100%. To tak jak z alkoholizmem, człowiek może nie pić 10 lat a nagle jeden kieliszek odnawia nałóg.

Mam w bagażu swoich doświadczeń wiele sposobów na to jak wyjść z tej pułapki. Czy jesteście zainteresowani dalszym pisaniem bloga?

Przeczytaj także

Dlaczego kupujemy za dużo?

Pisałam kilka dni temu, że ponownie staję do walki z zakupoholizmem. Już myślałam, że ten temat mnie nie dotyczy, a wystarczyły dwa miesiąc...