niedziela, 3 grudnia 2017

Grudzień - ciężki czas dla zakupoholika

Nastał grudzień, a to oznacza ciężki czas dla zakupoholików. Przeglądając gazetki reklamowe czy Internet ciągle napotykam banery z promocjami. Stacjonarne sklepy też nie pozostają w tyle. Kuszą prezentami do zakupów, dodatkowymi rabatami np. mikołajkowy rabat - 10%, świąteczne prezenty do zakupów powyżej 100 zł, 2 w cenie 1 itd. Jak się nie dać zakupom? Jak nie powiększać zapasów?



Ja mimo, że nie jestem idealna w temacie niekupowania i ciągle się potykam, mam kilka sposobów, które pomagają mi omijać sklepy stacjonarne i internetowe w okresie przedświątecznym.

Poznaj moje sposoby, może pomogą także i Tobie?

1. Sprzedawcy naciągają w grudniu

Jedną z najskuteczniejszych metod, która odstrasza mnie przed trwonieniem pieniędzy w grudniu jest to, że boję się naciągactwa. Koniec roku i gorączka przedświąteczna usypia czujność, którą wykorzystują sprzedawcy. Pod przykrywką super promocji lub super niskich cen próbują sprzedać produkty z wadami, krótką datą ważności lub na zasadach, które są niekorzystne dla kupującego. To przemawia do mnie tak silnie, że powstrzymuję się przed większymi zakupami w ostatnim  miesiącu roku.

2. W grudniu jest drożej

Koniec roku kojarzy nam się często z wyprzedażami i tzw wietrzeniem magazynów sklepowych. Często jednak jest zupełnie na odwrót. W grudniu nasze życie nabiera tempa, ponieważ myślimy już o wigilijnych potrawach, prezentach dla najbliższych i sylwestrowej kreacji. Pakujemy do koszyków na oślep, a potem okazuje się, że przy kasie płacimy więcej. Ja staram się obserwować ceny produktów, którymi jestem zainteresowana. Dzięki temu wiem czy rzeczywiście super obniżki cen są prawdziwe czy tylko mają na celu zwabić klientów. 

3. Prezenty kupuję już na jesieni

Kiedyś kupowałam prezenty na ostatnią chwilę. W grudniowym ferworze szukałam przedmiotów, które mogłyby spodobać się moim bliskim. Od kilku lat skrupulatnie notuję przez cały rok pomysły na prezenty dla rodziny i przyjaciół. Podarunki na Święta Bożego Narodzenia kupuję już we wrześniu i październiku, a ostatnie rzeczy dokupuję w listopadzie. Dzięki temu omija mnie gorączka przedświąteczna i kupowanie tego co zostało w sklepach, a nie to co rzeczywiście chciałabym kupić.

4. Nie szukam guza w grudniu

Doskonale wiem czym skończyłoby się beztroskie serfowanie po Internecie w grudniu. Ten baner by mnie skusił, tamten rabat czy dodatkowy prezent za zakupy. Nie zaglądam też specjalnie do galerii handlowych, bo wiem, że czeka tam na mnie pokusa. Staram się skupić na przygotowywaniu świąt, sprzątaniu czy spędzaniu czasu z najbliższymi. Taki miesiąc ascezy zawsze dobrze mi robi, ponieważ udaje mi się odłożyć nieco więcej na koncie oszczędnościowym. Te pieniądze przydają się, ponieważ...

5. Styczeń zawsze jest ciężki

Najgorszym miesiącem jest dla mnie styczeń. Ceny zawsze idą w górę, miesiąc jest długi a dni nadal krótkie. Zawsze odczuwam wtedy brak pieniędzy na swobodne wydatki, a to generuje we mnie stres i niepewność. Nie lubię czuć tej niepewności czy starczy mi na najpotrzebniejsze rzeczy, dlatego też powstrzymuję się przed przeglądaniem ofert sklepów stacjonarnych i internetowych. Czekam już na wiosnę i chyba przez to ten pierwszy miesiąc nowego roku tak mi się dłuży. W grudniu staram się myśleć perspektywicznie i odłożyć jak najwięcej pieniędzy na nowy rok. To skutecznie odstrasza mnie od wydawania pieniędzy lekką ręką. 

Ciągle jestem uzależniona od zakupów. Wiem o tym, że moja walka wciąż trwa i już dużo osiągnęłam, ale wciąż nie mogę nazwać siebie zwycięzcą. Ciągle się potykam i mimo, że jestem już na prostej to mam chwile słabości. Mam jednak wiele sposobów jak powstrzymać się przed uszczuplaniem portfela. Część z nich poznałaś/eś w tym poście. Na kolejne zapraszam w następnych postach.



środa, 4 października 2017

Rzeczozmęczenie - książka dla każdego zakupoholika

Ostatnio na rynku wydawniczym pokazała się książka Rzeczozmęczenie Jamesa Wallmana. Gdy tylko znalazłam ją w sieci, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jako zakupoholiczka wiem, że chcę walczyć z nałogiem z każdej strony. Nie tylko poprzez szlabany na zakupy, ograniczanie budżetu na zachcianki i zbieranie pustych opakowań, aby motywować się do zużywania, ale także poprzez uświadamianie sobie, że moje zbieractwo jest złe i do niczego dobrego mnie nie zaprowadzi. Nie raz z zazdrością patrzyłam na koleżanki, które wyjeżdżały na zagraniczne wakacje. Też mogłabym jechać gdybym nie roztrwoniła oszczędności na nowe ubrania czy kolejne kosmetyki, które do dziś leżą w zapasach... Ehhh ciężki jest los zakupoholika. Mam za dużo rzeczy i nie umiem się nimi cieszyć. To właśnie uświadamia mi ta książka. 



Autor opisuje losy Nicodemusa, który zmęczony nadmiarem rzeczy przeprowadza eksperyment. Zbiera wszystkie rzeczy, które posiada i chowa do kartonów i worków. Zupełnie jak przy przeprowadzce. Następnie przez 21 dni przeprowadza eksperyment i wyjmuje z worków i pudełek tylko te rzeczy, które są mu niezbędne (szczoteczka do zębów, sztućce, ubrania). Po trzech tygodniach zostawia tylko to co wyjął z worków i pudeł, a resztę rzeczy, której nie potrzebuje oddał innym. Książka zawiera wiele cennych porad jak walczyć z nadmiarem rzeczy, które nie cieszą a gniotą nas i unieszczęśliwiają. Jestem jeszcze w trakcie czytania tej nowości wydawniczej, więc na razie jej nie zrecenzuję ale już teraz wiem, że będzie mi bardzo pomocna w walce z nałogiem.

Co jeszcze warto przeczytać by zacząć minimalizować posiadane przedmioty?

czwartek, 14 września 2017

Dlaczego kupujemy za dużo?

Pisałam kilka dni temu, że ponownie staję do walki z zakupoholizmem. Już myślałam, że ten temat mnie nie dotyczy, a wystarczyły dwa miesiące wakacji i różne promocje w drogeriach, aby temat powrócił. Znów jestem zmęczona zapasami i tym, że upłynie sporo czasu zanim pozbędę się nadmiaru. Ten, kto boryka się z podobnym problemem wie, o co mi chodzi. Zaczęłam się zastanawiać co powoduje, że kupujemy zbyt dużo. Oto do jakich wniosków doszłam:




Kupujemy na poprawę humoru:

Jedni smutki zajadają, inni kupują ubrania czy kosmetyki. Kiedy masz doła starasz się poprawić nastrój nową szminką? Też tak mam. Wahania nastrojów u mnie kończą się wizytą w cukierni i zakupem ciastka, albo wizytą w drogerii i "małym drobiazgiem" w postaci kosmetyku. Wszystko fanie jeśli takie drobiazgi na poprawę humoru zdarzają się rzadko, ale co w momencie kiedy szargają tobą nerwy co drugi lub trzeci dzień? Każda taka wizyta i poprawa humoru ciastkiem to obawa, ze waga pójdzie w górę, a wizyty w drogerii grożą zapasami. 

Kupujemy z nudów:

Czasem łapię się na tym, że czekając na kogoś na mieście wchodzę do drogerii jedynie popatrzeć. Potem przypomina mi się, że właściwie to kończy mi się szampon, więc kupuję nowy ( nie ważne, że na pewno w zapasach mam jeszcze butelkę lub dwie). Chodząc po centrum handlowym zajrzę to tu, to tam, kupię tu maseczkę, a tam tonik i do domu wracam z nowymi produktami.

Kupujemy, bo jest promocja nie do odrzucenia:

Ach te okropne promocje. Niby wiem, że promocja jak nie ta to inna, a jednak ciągle daję się nabrać. No weźmy przykładowo taki Rossmann. Ciągle zachęca do kupna, w ofercie 2 plus 2 gratis. Ostatnio dałam się nabrać na zakupy w ofercie pielęgnacji (odżywki, balsamy, pomadki ochronne). Nie potrzebowałam nic a jednak weszłam i wybrałam 8 produktów, bo szkoda nie skorzystać. Zapłaciłam 150 złotych za rzeczy, które nie są mi potrzebne na tu i teraz. Miałam kaca moralnego, ale co z tego skoro już wyszłam ze sklepu z zakupami. Teraz Rossmann znów kusi promocją na higienę, ale powiedziałam sobie DOŚĆ! Nie chcę być ciągle niewolnikiem zakupów.

Kupujemy, bo dana rzecz jest super modna lub popularna:

Sądzę, że gdyby nagle była moda na czerwony tusz do rzęs wiele zakupoholiczek by się na niego skusiło. Nie ważne, że nie pasuje do karnacji, że pieką po nim oczy. Ważne, że jest supermodny. Tak samo jest z ubraniami. Teraz na czasie jest kolor moro. Ja akurat mam kilak ubrań w tym odcieniu więc nic mnie nie kusi, ale sądzę, że mogłabym być podatna na zakupy gdybym akurat nic w tej kolorystyce nie miała. 

Jakie inne przyczyny zakupów znasz?

poniedziałek, 11 września 2017

Moje zapasy {stan na 6 września 2017}

Zrobiłam zdjęcia wszystkich NIEOTWARTYCH kosmetyków. Celowo podkreślam nieotwartych, bo to zapasy, a w użyciu w łazience i w  2 kuferkach mam jeszcze pootwierane kosmetyki. Dramat! Totalny dramat! Jestem na siebie bardzo zła, bo ciągle marzy mi się taki totalny minimalizm w tej dziedzinie. Bardzo chciałabym mieć tylko po 1 kosmetyku w zapasie tak na czarną godzinę i móc swobodnie wybierać nowe kosmetyki. Cieszyć się zakupami, pozwolić sobie na coś droższego, a nie kupować masowo gdzieś na promocji kosmetyki, które wpadły do koszyka, bo były tanie, dodawali je gratis czy dostałam je gdzieś od kogoś. Czeka mnie wiele pracy, to nieuniknione, ale myślę, że warto.

KOSMETYKI DO DŁONI I STÓP



KOSMETYKI DO MYCIA CIAŁA


KOSMETYKI DO CIAŁA: BALSAMY I PEELINGI


KOSMETYKI DO TWARZY: DEMAKIJAŻ, KREMY DO TWARZY I POD OCZY, KOLORÓWKA



KOSMETYKI DO WŁOSÓW: SZAMPONY, MASKI, ODŻYWKI, KOSMETYKI DO STYLIZACJI



INNE



Jeśli dobrze liczę to mam aż 207 nieotwartych kosmetyków. Tak jak napisałam wyżej mam też otwarte kosmetyki pochowane w kuferkach i pudełkach oraz kosmetyki w użyciu. Zobaczymy jak uda mi się to zużywać. Jedno wiem na pewno nie mogę kupować przynajmniej do końca roku.

niedziela, 10 września 2017

Myślałam, że to koniec, a jednak nie

Blog umarł, bo byłam przekonana, że temat zakupoholizmu i chomikowania wszystkiego co popadnie mnie już nie dotyczy. Do czasu... W wakacje poszalałam zakupowo. Najwięcej poszło na kosmetyki i ubrania. W zeszłym tygodniu zajrzałam do kartonu z zapasami kosmetycznymi i znów przeraziłam się. Wiesz co myślę? Że z zakupami jest tak jak z alkoholem. Dopóki nie pijesz to trzymasz się i jesteś silna, ale wystarczy że popuścisz i choć raz złamiesz swoje zasady. Koło zaczyna coraz szybciej się obracać i wpadasz w wir. Na początku nie zwracasz uwagi, że nałóg powraca, bo to tylko niewinne zakupy, jeden kieliszek. Ale kiedy zaczynasz się orientować, że coś nie gra, jest już dość późno. I tak jest ze mną. Niby tylko drobne zakupy w drogerii, a przy kasie idzie 150 złotych. Rossmann, Drogeria Natura, zakupy kosmetyczne podczas wycieczki zagranicznej i nim się obejrzałam znów 400 zł na kosmetyki poszło. Tak więc usiadłam w zeszłym tygodniu i podliczyłam ile czego mam. I znów czuję się podle, bo znów tonę w zapasach. Tak więc powracam do pisania tego bloga, bo jest to dla mnie jak odwyk.Wiem, że tu zagląda sporo osób. Odezwijcie się, zacznijmy razem tworzyć społeczność, która będzie sobie pomagać w walce z komplulsywnymi zakupami. 

wtorek, 3 stycznia 2017

Podsumowanie roku 2016 i nowe postanowienia na 2017 rok

Minął 2016 rok. W grudniu robiłam podsumowanie roku i doszłam do wniosku, że to był naprawdę dobry rok. Dobry, bo wydarzyło się w moim życiu wiele dobrego, także na płaszczyźnie walki z zakupoholizmem. Przestalam nałogowo kupować kosmetyki, używam wielu naturalnych produktów i produkuje kosmetyki sama. W tej kwestii wyznaje minimalizm. Pokochałam szare mydło, naturalne oleje do pielęgnacji skóry i dezodoranty bez soli aluminium. Nie otwieram kilku kosmetyków naraz, tak jak miałam w zwyczaju robić to wcześniej. Ubrania także nie narastająw tak szybkim tempie jak kiedyś. To dlatego, że karmię moją 3.5 miesięczną córeczkę piersią więc na razie wszystkie ubrania bez możliwości rozpiecia odpadają. Mimo tych dobrych spraw wciąż czuje że temat analogowego kupowania nie jest mi obcy. Uwielbiam kupować i wydawać pieniądze. Lubię wybierać, płacić i wracać do domu z nowymi rzeczami. Co więc jest teraz numerem 1 w mojej walce?  Stety i niestety ogrom pieniędzy wydaje na jedzenie i ubrania dla dziecka. Lodówka jest zawsze pełna i choć nic się nie marnuje, czasem mam wrażenie ze mamy tego wszystkiego za duzo. Podobnie jest z ubrankami dziecięcymi.  Ostatnio załapałam się na tym, że znajduje ubranka, których córka wcale nie założyła a już są za małe. Wszystko dlatego ze ubranek ma naprawdę dużo i nie nadąża ich zakładać.


Cieszę się, ze uświadomiłam sobie te 2 problemy, bo wiem nad czym mam pracować w najbliższych miesiącach. Zależy mi na ograniczeniu wydatków na jedzenie, bo wydaje na nie zbyt dużo. W listopadzie spisywalam wydatki na żywność i wyszło ok 900 zl tylko na składniki na śniadania i kolację. To kwota na 2 osoby i oboje z mężem doszliśmy do wniosku, że to sporo. Chciałabym też ograniczyć kupowanie ubrań dla córki. Dziecko rośnie naprawdę szybko i wielu ubrań nie zdąży się założyć ani razu.

A jak jest u Ciebie?   Jak zaczynasz Nowy Rok? Czy też chcesz walczyć z zakupami?

Przeczytaj także

Dlaczego kupujemy za dużo?

Pisałam kilka dni temu, że ponownie staję do walki z zakupoholizmem. Już myślałam, że ten temat mnie nie dotyczy, a wystarczyły dwa miesiąc...