czwartek, 25 lipca 2013

Im dalej tym ciężej - o kryzysie w pewien lipcowy dzień.



Zawsze wydawało mi się, że rzucając palenie czy przechodząc na dietę najtrudniejsze są pierwsze 3 dni, no może góra tydzień. W moim przypadku, w walce z kosmetykoholizmem jest zupełnie inaczej. Pierwszy miesiąc od 27 maja do końca czerwca był dla mnie lekki i przyjemny. Zakupy kosmetyczne przestały dla mnie istnieć, zajęłam się przygotowaniami ślubnymi, spotkaniami ze znajomymi. Zwracałam większą uwagę na to jak i co jem, zakupiłam kilka ciekawych książek. Byłam bardzo zadowolona, że pieniądze nie idą na kosmetyki  ale wyjście do kina czy teatru, dobrą książkę czy zdrowy smakołyk. Myśląc, że tak ma przebiegać mój odwyk uśmiechałam sie sama do siebie, bo zapowiadało sie bezboleśnie. Lekki, przyjemny odwyk od zakupów kosmetycznych - czego chcieć więcej. 

Źródło


 I nagle pewnego dnia przyszedł ten kryzys, kryzys ze zdwojoną siłą. Pewnego lipcowego dnia obudziłam się z myślą, że to wszystko nie ma sensu, że nie dam rady i chcę się poddać i iść na zakupy kosmetyczne. Było to tak silne że chodziłam cały dzień struta i zdołowana. Z jednej strony czułam nieodpartą chęć pójścia do drogerii, pomacania kosmetyków i kupienia czegokolwiek byle tylko zaspokoić głód zakupowy. Z drugiej strony miałam w myślach czas jaki juz wytrzymałam, sukces jaki odniosłam nie kupując w czerwcu. Byłam rozdarta i nie wiedziałam co zrobić. Koleżanki,  z którymi porozmawiałam wspierały mnie, że dam radę i że nie poddam się i nic nie kupię. Oj ciężko było! Z jednej strony kuszenie by kupić coś, cokolwiek byle było kosmetyczne, z drugiej silna motywacja by nie zaprzepaścić tego co już mi się udało osiągnąć. 

Źródło


Moim rozwiązaniem było pochodzenie po sklepach z ubraniami, poprzymierzania nowych kreacji na lato czy też jesień. Poprzymierzałam sukienki na wesele koleżanki, spódniczki, kilka bluzek. Część z tych rzeczy kupiłam, bo po prostu są mi potrzebne. Stręczące myśli o zakupach kosmetycznych całkowicie zniknęły, bo skupiłam się na tym, jaki zestaw ubrań wybrać by wyglądać korzystnie na weselu koleżanki, w pracy. W domu przejrzałam biżuterię, którą mogę nosić do nowych ubrań.  Poczułam ulgę, bo kupiłam sobie coś fajnego, zrobiłam sobie przyjemność i dobrze spędziłam czas.

Pewnie część z was pomyśli, że to bez sensu, że z jednego nałogu mogę popaść w drugi, że nie powinnam nic kupować. Ja tak nie uważam. Prowadzę bloga by wygrać z kosmetykoholizmem a nie zakupoholizmem w ogóle. Nie jestem uzależniona od kupowania ubrań więc nie widzę nic złego w tym by dla zaspokojenia chęci zrobienia zakupów kosmetycznych poszłam na zakupy odzieżowe. Bo czy osoby odchudzające się nigdy nie miewają gorszych dni ? Czy wtedy nie pozwalają sobie na chwileczkę zapomnienia i nie kupują kawałka tortu? Czy palacze, którzy rzucają palenie nie posiłkują się środkami z nikotyną by zaspokoić głód nikotynowy ale jednocześnie nie powrócić do nałogu? Niestety ale wychodząc z jakiegokolwiek nałogu trzeba oszukać mózg, który domaga się kosmetyków, palenia czy jedzenia. Ja odzyskałam dobry humor i chęć do dalszej walki właśnie dzięki temu, że kupiłam sobie ładną spódniczkę i bluzkę i chyba to jest najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytaj także

Dlaczego kupujemy za dużo?

Pisałam kilka dni temu, że ponownie staję do walki z zakupoholizmem. Już myślałam, że ten temat mnie nie dotyczy, a wystarczyły dwa miesiąc...